dicer - świat gier planszowych: UNPUB po Polsku cz. II



piątek, 10 kwietnia 2015

UNPUB po Polsku cz. II



Po tygodniowej przerwie wracamy z dalszym ciągiem naszej relacji z pierwszej polskiej edycji UNPUBu! O tym jak walczyliśmy o bezpłatne praktyki w Fast foodzie, wyrywaliśmy sobie z rąk składniki tradycyjnych polskich dań i dowoziliśmy przesyłki rodem z „tetrisa”, opowiemy już dziś na dicer.pl.

Wytrwaj, pracuj ciężko – a praca za darmo będzie Ci dana!

Sam róg sali, tuż obok stoliczka z przekąskami. Idealne miejsce na zwabienie potencjalnych amatorów dobrej przegryzki i miłośników rywalizacji.  Tutaj właśnie spotkaliśmy Mikołaja Białko, który rozstawił się ze swoim przenośnym barem szybkiej obsługi. Co musieliśmy zrobić, aby wstąpić w szeregi twórców najlepszych burgerów na sali? Odpowiedź prosta jak sytuacja w której się znaleźliśmy przy stoliku – musieliśmy powalczyć o niezbędne w tym zawodzie doświadczenie… Każdy z graczy stawał się praktykantem „Big Fat Burger”, którego przyszłość w knajpie zależała od jakości (oraz ilości) zamówień zrealizowanych dla klientów. Tura każdego gracza składała się z dwóch czynności, które miał do wyboru spośród: ustawienia swojego pionka na wybranym zamówieniu, dobrania składników, odrzucenia składnika i doboru karty akcji, bądź tej karty użyć. Trzeba było się śpieszyć, gdyż czas realizacji zamówień nieubłagalnie się kończył, a gracz nigdy nie wiedział, czy przypadkiem inny stażowy potentat nie gwizdnie mu składnika bądź nie podmieni zamówień. 

Element rywalizacji istnieje w „Big Fat Burger” już od pierwszej tury, choć gracze nie do końca są jeszcze świadomi jak mocno będzie się on przejawiał. Kiedy wreszcie przychodziło co do czego i akurat kończyła się liczba mięsa lub niezbędnej sałaty – wychodziło szydło z worka!
Podsumowując, gra podobała nam się tak bardzo, że niektórzy zdecydowali się podjąć rozgrywkę po raz drugi. Jednym z wielu czynników „na plus” była niestandardowa plansza za którą posłużyła… cerata. Sama rozgrywka nie jest zbyt długa – graliśmy bowiem około pół godziny. Było to jednak jedno z najbardziej produktywnych 30 minut tego weekendu; wiedzieliśmy już jak walczyć o swoje miejsce w tak ruchomym i niepewnym biznesie jak gastronomia!

Jak dobrze znasz polską kuchnię?

Dzień nieubłaganie mijał, a my niestety nie zdążyliśmy zasiąść do wszystkich gier, które mieliśmy na oku. Udało nam się jednak rozegrać kilka szybkich rozgrywek i powiem Wam – nie było wcale tak łatwo ;)

„Polskie Smaki” to karcianka stworzona przez Grupę MV, czyli duet Marcina Ropki i Violi Kijowskiej, którzy przyjechali na UNPUB z kilkoma swoimi prototypami. „Polskie Smaki”, do których zasiedliśmy, to przede wszystkim gra na refleks i spostrzegawczość. Mamy bowiem całą talię kart z nazwami potraw oraz znacznikami składników, które potrzebujemy do ich przyrządzenia. Jeśli więc w ręku mamy pewną ilość kart ze składnikami, a z puli na stole pojawia się przepis, który wiemy że zrobimy, musimy jako pierwsi wyłożyć na stół wszystkie składniki. Ten, kto zrobi to najszybciej, może z puli kart ze swojej ręki wybrać danie, które przygotują inni gracze. Gra kończy się, kiedy zabraknie kart na stole a - co więcej - dodatkowe punkty zwycięstwa można otrzymać, jeśli w kolekcji stworzonych przez siebie dań, mamy pełny serwis – zupę, drugie danie i deser.
„Polskie smaki” odkryły nieznane nam dotąd dania rodzimej kuchni, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Regionalne zupy, desery czy pełne obiady nie tylko spowodowało nasze burczenie w brzuchach, ale i również zapewniło super zabawę, do której z przyjemnością wrócimy ;)

Powrót do lat młodości

Gdy już nasyciliśmy nasze mentalne podniebienia prototypami o jedzeniu, zasiedliśmy do ostatniej tego wieczoru gry autorstwa Marcina Korzenieckiego – „Dyliżans”. Jak głosi opis gry: Gra o roboczej nazwie "Dyliżans" gdzie przyjdzie graczom zwozić paczki do prężnie rozbudowującego się miasteczka Dawson nad rzeką Klondike. Właśnie odkryto tam złoto, miasteczko z zapadłej dziury przeobraża się pieronem w niemal metropolię. Potrzebne jest wszystko: narzędzia, materiały budowlane, żywność, whisky, rum i jeszcze trochę whisky. Zarobione pieniądze oraz pracownicy pozwolą graczom ulokować własne inwestycje budowlane na terenie Dawson i zgarnąć kawałek "dolarowego" tortu. Mechanika min. pick up & deliver, czas ok 15-20 min na gracza, gra ma chodzić na 2-4 graczy.(źródło: https://www.facebook.com/events/700146656760483/)

Opcja przemycania rumu ciężarówkami bardzo nas skusiła, więc szybko zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się do roboty ;) Każdy z graczy miał oznaczone poszczególnymi kolorami auta oraz planszę przedstawiającą rozkład „paki”. Naszym celem było zebranie jak największej ilości towaru (których kształty przypominały dobrze znane nam z dzieciństwa klocki z popularnego „Tetrisa”) oraz ułożenia ich według wyznaczonych indywidualnie schematów.  Generalnie – jeździliśmy sobie po planszy, zbieraliśmy co mogliśmy i wracaliśmy wypakować towar na bazę; bezkonkurencyjnie i na spokojnie. Czegoś jednak zabrakło… W połowie gry podjęliśmy żywą dyskusję odnośnie mechaniki, po czym stwierdziliśmy, że na tym etapie zakończymy rozgrywkę. Wiele uwag napłynęło ze strony innych designerów, pojawiły się także pomysły i zrobiono wiele notatek. Wspólnymi siłami pomogliśmy więc sobie nawzajem rozbudować nasze projekty.

Nie wiadomo kiedy, dzień zleciał w zastraszającym tempie. Nie daliśmy razy usiąść nad każdym prototypem, choć były takie, które wydawały się bardzo obiecujące, jak na przykład: „Odbudowa Warszawy 1945-1980”, „Teomania” z amerykańskimi bogami (mity Cthulhu + mitologie egipska i aztecka) czy „Via ad Gloriam” (gra dla dwóch do czterech osób, w której gracze wcielają się w postaci średniowiecznych rycerzy. Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów chwały odzwierciedlającej ich rycerski prestiż. Drogą do zwycięstwa są liczne wygrane w turniejach rycerskich oraz zebranie odpowiedniej świty podróżującej z rycerzem dodającej mu splendoru. – źródło: Facebook). Mieliśmy również grono zainteresowanych „Librisem” i na podstawie ich rozgrywki, również wyciągnęliśmy niezbędne dla nas wnioski.

Podsumowując, impreza udała się bardzo. Wzajemna pomoc i cenne uwagi to nie jedyne co można było wynieść tego dnia z dwóch zastawionych stołami sal (pyszne cynamonowe ciasteczka też były!). Każdy z twórców prototypów miał wreszcie okazję ukazać swoje dzieło szerszej opinii publicznej, wyjść ze swoim projektem spoza znanego już grona testerów. Teraz z niecierpliwością czekamy na kolejną odsłonę polskiego UNPUBu. Może i tym razem nauczymy się czegoś nowego, a swoją wiedzę przekażemy dalej? Czas pokaże.

Sway

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz