Po tygodniowej przerwie wracamy z dalszym ciągiem naszej relacji z pierwszej
polskiej edycji UNPUBu! O tym jak walczyliśmy o bezpłatne praktyki w Fast foodzie,
wyrywaliśmy sobie z rąk składniki tradycyjnych polskich dań i dowoziliśmy przesyłki
rodem z „tetrisa”, opowiemy już dziś na dicer.pl.
Wytrwaj, pracuj ciężko – a praca za darmo będzie Ci dana!
Sam róg sali, tuż obok stoliczka
z przekąskami. Idealne miejsce na zwabienie potencjalnych amatorów dobrej
przegryzki i miłośników rywalizacji. Tutaj właśnie spotkaliśmy Mikołaja Białko, który rozstawił się ze swoim przenośnym barem
szybkiej obsługi. Co musieliśmy zrobić, aby wstąpić w szeregi twórców najlepszych
burgerów na sali? Odpowiedź prosta jak sytuacja w której się znaleźliśmy przy
stoliku – musieliśmy powalczyć o niezbędne w tym zawodzie doświadczenie… Każdy
z graczy stawał się praktykantem „Big
Fat Burger”, którego przyszłość w knajpie zależała od jakości (oraz ilości)
zamówień zrealizowanych dla klientów. Tura każdego gracza składała się z dwóch
czynności, które miał do wyboru spośród: ustawienia swojego pionka na wybranym
zamówieniu, dobrania składników, odrzucenia składnika i doboru karty akcji,
bądź tej karty użyć. Trzeba było się śpieszyć, gdyż czas realizacji zamówień
nieubłagalnie się kończył, a gracz nigdy nie wiedział, czy przypadkiem inny
stażowy potentat nie gwizdnie mu składnika bądź nie podmieni zamówień.
Element rywalizacji istnieje w „Big Fat Burger” już od pierwszej tury,
choć gracze nie do końca są jeszcze świadomi jak mocno będzie się on
przejawiał. Kiedy wreszcie przychodziło co do czego i akurat kończyła się
liczba mięsa lub niezbędnej sałaty – wychodziło szydło z worka!
Podsumowując, gra podobała nam
się tak bardzo, że niektórzy zdecydowali się podjąć rozgrywkę po raz drugi.
Jednym z wielu czynników „na plus” była niestandardowa plansza za którą posłużyła…
cerata. Sama rozgrywka nie jest zbyt długa – graliśmy bowiem około pół godziny.
Było to jednak jedno z najbardziej produktywnych 30 minut tego weekendu;
wiedzieliśmy już jak walczyć o swoje miejsce w tak ruchomym i niepewnym
biznesie jak gastronomia!
Jak dobrze znasz polską kuchnię?
Dzień nieubłaganie mijał, a my niestety
nie zdążyliśmy zasiąść do wszystkich gier, które mieliśmy na oku. Udało nam się
jednak rozegrać kilka szybkich rozgrywek i powiem Wam – nie było wcale tak
łatwo ;)
„Polskie Smaki” to karcianka stworzona przez Grupę MV, czyli duet Marcina Ropki i Violi Kijowskiej, którzy
przyjechali na UNPUB z kilkoma swoimi prototypami. „Polskie Smaki”, do których
zasiedliśmy, to przede wszystkim gra na refleks i spostrzegawczość. Mamy bowiem
całą talię kart z nazwami potraw oraz znacznikami składników, które
potrzebujemy do ich przyrządzenia. Jeśli więc w ręku mamy pewną ilość kart ze
składnikami, a z puli na stole pojawia się przepis, który wiemy że zrobimy,
musimy jako pierwsi wyłożyć na stół wszystkie składniki. Ten, kto zrobi to
najszybciej, może z puli kart ze swojej ręki wybrać danie, które przygotują
inni gracze. Gra kończy się, kiedy zabraknie kart na stole a - co więcej - dodatkowe
punkty zwycięstwa można otrzymać, jeśli w kolekcji stworzonych przez siebie
dań, mamy pełny serwis – zupę, drugie danie i deser.
„Polskie smaki” odkryły nieznane
nam dotąd dania rodzimej kuchni, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia.
Regionalne zupy, desery czy pełne obiady nie tylko spowodowało nasze burczenie
w brzuchach, ale i również zapewniło super zabawę, do której z przyjemnością
wrócimy ;)
Powrót do lat młodości
Gdy już nasyciliśmy nasze
mentalne podniebienia prototypami o jedzeniu, zasiedliśmy do ostatniej tego
wieczoru gry autorstwa Marcina
Korzenieckiego – „Dyliżans”. Jak głosi opis gry: Gra o roboczej nazwie "Dyliżans" gdzie przyjdzie graczom
zwozić paczki do prężnie rozbudowującego się miasteczka Dawson nad rzeką
Klondike. Właśnie odkryto tam złoto, miasteczko z zapadłej dziury przeobraża
się pieronem w niemal metropolię. Potrzebne jest wszystko: narzędzia, materiały
budowlane, żywność, whisky, rum i jeszcze trochę
whisky. Zarobione pieniądze oraz pracownicy pozwolą graczom ulokować własne
inwestycje budowlane na terenie Dawson i zgarnąć kawałek "dolarowego"
tortu. Mechanika min. pick up & deliver, czas ok 15-20 min na gracza, gra
ma chodzić na 2-4 graczy.(źródło: https://www.facebook.com/events/700146656760483/)
Opcja
przemycania rumu ciężarówkami bardzo nas skusiła, więc szybko zakasaliśmy
rękawy i wzięliśmy się do roboty ;) Każdy z graczy miał oznaczone
poszczególnymi kolorami auta oraz planszę przedstawiającą rozkład „paki”.
Naszym celem było zebranie jak największej ilości towaru (których kształty
przypominały dobrze znane nam z dzieciństwa klocki z popularnego „Tetrisa”)
oraz ułożenia ich według wyznaczonych indywidualnie schematów. Generalnie – jeździliśmy sobie po planszy,
zbieraliśmy co mogliśmy i wracaliśmy wypakować towar na bazę; bezkonkurencyjnie
i na spokojnie. Czegoś jednak zabrakło… W połowie gry podjęliśmy żywą dyskusję
odnośnie mechaniki, po czym stwierdziliśmy, że na tym etapie zakończymy
rozgrywkę. Wiele uwag napłynęło ze strony innych designerów, pojawiły się także
pomysły i zrobiono wiele notatek. Wspólnymi siłami pomogliśmy więc sobie
nawzajem rozbudować nasze projekty.
Nie
wiadomo kiedy, dzień zleciał w zastraszającym tempie. Nie daliśmy razy usiąść
nad każdym prototypem, choć były takie, które wydawały się bardzo obiecujące,
jak na przykład: „Odbudowa Warszawy
1945-1980”, „Teomania” z
amerykańskimi bogami (mity Cthulhu + mitologie egipska i aztecka) czy „Via ad Gloriam” (gra dla dwóch do czterech osób, w której gracze wcielają się w postaci
średniowiecznych rycerzy. Celem gry jest zdobycie jak największej liczby
punktów chwały odzwierciedlającej ich rycerski prestiż. Drogą do zwycięstwa są
liczne wygrane w turniejach rycerskich oraz zebranie odpowiedniej świty
podróżującej z rycerzem dodającej mu splendoru. – źródło: Facebook).
Mieliśmy również grono zainteresowanych „Librisem” i na podstawie ich
rozgrywki, również wyciągnęliśmy niezbędne dla nas wnioski.
Podsumowując, impreza udała się
bardzo. Wzajemna pomoc i cenne uwagi to nie jedyne co można było wynieść tego dnia z dwóch zastawionych stołami sal (pyszne
cynamonowe ciasteczka też były!). Każdy z twórców prototypów miał wreszcie
okazję ukazać swoje dzieło szerszej opinii publicznej, wyjść ze swoim projektem
spoza znanego już grona testerów. Teraz z niecierpliwością czekamy na kolejną
odsłonę polskiego UNPUBu. Może i tym razem nauczymy się czegoś nowego, a swoją
wiedzę przekażemy dalej? Czas pokaże.
Sway
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz